Czy Kuba zmienia się w nowoczesny kraj?

Ostatnia aktualizacja 24 lipca 2023

Kiedy kajdany zostaną zdjęte, Kubańczycy urządzą swoje życie po swojemu. Według snu, który już śnią od kilkudziesięciu lat. Na razie jednak nadal są skansenem, o którym marzą turyści z całego świata.

hawana noca

To miał być tekst o tym co zmieniło się na Kubie w minionych latach. Kiedy zaczęłam dopytywać Michela, mojego męża pochodzącego z Kuby, o jego spostrzeżenia — bo moje, osoby z zewnątrz, mogą być przecież kompletnie nietrafione — okazało się, że mam marne szanse na jego pomoc. — Basia, nic się nie zmieniło. Na Kubie nic się od kilkudziesięciu lat nie zmienia! — skwitował wreszcie moje pytania.

I to jest prawda. Za każdym razem, kiedy jedziemy na Kubę widzimy zmiany. Powstaje nowa restauracja, w budowie jest kolejny hotel, a w Vinales — naszym miejscu na Kubie — trwa nawet budowa centrum multimedialnego. Tak, centrum multimedialnego.

Takich zmian widocznych gołym okiem jest wiele, bo na Kubę przyjeżdża coraz więcej turystów. Powstaje więc coraz lepsza infrastruktura turystyczna (nadal jest absolutnie niewystarczająca i ludzie w szczycie sezonu nie mają czym jeździć i gdzie spać), domy są coraz ładniejsze, a kabriolety jeszcze bardziej różowe. Czy to jednak oznacza, że Kuba zmienia się z dnia na dzień? Czy w ogóle się zmienia? Niekoniecznie…

Koniec epoki braci Castro

25 listopada 2016 roku zmarł Fidel Castro. Później władzę przejął jego młodszy i mniej charyzmatyczny brat Raul, który w momencie przejęcia władzy zapowiedział, że w momencie obejmowania władzy, zrzeknie się jej do 2018 roku. Jak obiecał, tak zrobił. A na Kubie nie jest to takie wcale takie oczywiste.

Władza została przekazana osobie przygotowywanej przez braci Castro przez lata. Kiedy Miguel Diaz Canel objął ster, Kubańczycy komentowali, że jest to kolejna marionetka partii i zmiana jedynie kosmetyczna. Wreszcie w 2021 Raul Castro zrzekł się również roli szefa Komunistycznej Partii Kuby, a tym samym można powiedzieć, że epoka braci Castro na Kubie dobiegła końca…

Kuba bez Fidela

Jednak czy po śmierci Fidela coś się zmieniło? Tak, zostały zaostrzone kontrole, w wielu prowincjach wszystkie sprawy urzędowe zostały sparaliżowane i do dziś trwa porządkowanie. Tak było przy każdej personalnej zmianie, by naród nie wymknął się spod kontroli.

Władza od lat boi się buntu przeciwko reżimowi, więc skutecznie pokazuje obywatelom gdzie jest ich miejsce. Kto chce zobaczyć taką Kubę, którą znamy z telewizji i filmów faktycznie powinien się spieszyć, bo co będzie w przyszłości stoi pod wielkim znakiem zapytania.

Na razie wciąż jeżdżą stare samochody, w sklepach niewiele kupimy, a żywność dla Kubańczyków nadal jest na kartki. Nadal wszystkiego brakuje. Praktycznie od większości świata Kuba ma embargo za łamanie praw człowieka, a wysłanie paczki z Europy czy wykonanie przelewu bankowego graniczy z cudem. I to na Kubie w ogóle się nie zmienia.

Podziemny kapitalizm na Kubie

Kuba ma za sobą niewyobrażalnie trudną historię. Nawet z perspektywy Polski, która również wiele przeszła. Kolonizowana przez Hiszpanów, wyzyskiwana i prawie zawsze pod przywództwem osoby, która prędzej czy później została skorumpowana. Ludzie od zawsze byli marionetkami.

Kiedy przyszedł Fidel i krok po kroku zaczął wprowadzać socjalizm, Kubańczycy widzieli w nim wielką nadzieję. Wreszcie ktoś sprzeciwi się imperializmowi USA (do dziś jest to retoryka stosowana w kubańskiej telewizji) i zadba o interesy ludności.

Niestety. Z czasem okazało się, że jedyne interesy, o które dba Castro, to jego własne. Wielka, w pełni samowystarczalna posiadłość na uboczu, by czuł się bezpiecznie (kilkaset razy próbowano go zabić). Konta w szwajcarskich bankach i duża słabość do kobiet. Na wyspie mówi się, że Kuba to wielka firma, która zatrudnia 11 milionów ludzi pracujących na jednego Fidela. Dziś na rząd przez lata konstruowany i umiejętnie dobieramy przez braci Castro.

Własność prywatna jest na Kubie mocno ograniczona. Można wynajmować pokoje, otworzyć restaurację, ale już firmy sobie tak po prostu nie otworzymy.

Jednak i na to Kubańczycy mają swoje sposoby i tam, gdzie jest turystyka, skutecznie rozwija się podziemny kapitalizm. Obrót towarami czy usługi są opanowane do perfekcji tak, jakby wszyscy czekali aż kajdany zostaną zdjęte. I wtedy można się spodziewać, że zapomnimy o Kubie z czasów Castro i stanie się ona w pełni nowoczesnym krajem z otwartymi drzwiami na świat. Ma do tego wielki potencjał i jeszcze większe nadzieje, które od tak wielu lat są duszone w zarodku.

Kubańczycy mają swoje powiedzenie, które powtarzają jak mantrę „Na Kubie wszystko jest możliwe i nic nie jest pewne” i ono najlepiej wyraża kierunek, w którym patrzą mieszkańcy tej karaibskiej perły.

Barbara Stawarz-García

Dodaj komentarz