Święta na Kubie, czyli muzyka, prosiak i rum

Ostatnia aktualizacja 26 lipca 2020

– Rum piję codziennie, dziś chcę się napić piwa! – rzucił swoje proste i szczere pragnienie Ariel, nasz przyjaciel z Vinales. Jest 24 grudnia, a zatem w miasteczku jest spore poruszenie. Każdy organizuje się do rozpoczęcia wielkiego świętowania, które ma niewiele wspólnego z tradycją polskich Świąt Bożego Narodzenia.

Święta i brak świąt

Święta na Kubie, czyli muzyka, prosiak i rum

Doskonale pamiętam swoje pierwsze Boże Narodzenie na Kubie. Targała mną wielka tęsknota za polskim wigilijnym stołem, odświętnością,  a nawet za coroczną nerwową atmosferą, że przecież trzeba się ze wszystkim wyrobić do Wigilii. I tu nagle na Kubie nic nie trzeba. Coś rzucą w sklepach, wszyscy się wtedy ustawią do kolejki, ale przede wszystkim wszyscy spotkamy się na ulicy, na wielkiej i głośnej fieście z latynoską muzyką w tle i z wysokoprocentowym napojem w dłoni. Cała reszta nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Choinek nie ma w sprzedaży, prezentami nikt się nie obdarowuje, więc już połowa świątecznych zmagań z głowy.

Boże Narodzenie w kubańskim wydaniu

– U nas po prostu nie ma takiej tradycji – tłumaczyła mi Juana, moja teściowa, brak tego wielkiego bożonarodzeniowego uniesienia, za którym za pierwszym razem tak bardzo tęskniłam. O 12 w południe wiedziałam, że właśnie moja rodzina po drugiej stronie globu zasiada do wigilijnego stołu, a mnie po policzkach spływały łzy. Cieszyłam się, że jestem na Kubie, ale w tamtym momencie bardziej tęskniłam za czymś, co było ze mną od dziecka. Ale nie z Kubańczykami.

Fidel Castro zakazał obchodzenia Bożego Narodzenia w 1969 roku. Wszystkie wolne do tej pory dni zostały przeznaczone na zbiory trzciny cukrowej. I zakaz trwał przez prawie 30 lat, aż do 1998 roku. Nie dziwne zatem, że świąteczna tradycja zmieniła się – w właściwe dla kubańskiego temperamentu – dni pełne uciech i zabaw. Kubańczycy kochają i potrafią się bawić!

W 1998 roku Kubę odwiedził papież Jan Paweł II i od tamtego momentu wróciło Boże Narodzenie, natomiast 30 lat przerwy zrobiło swoje i myślę, że to, w jaki sposób Kubańczycy świętują dzisiaj, jest fenomenem na światową skalę. Jak cała Kuba zresztą…

Świętowaniu nie ma końca…

Dla Kubańczyków oczywiste jest, że mniej więcej od około 18 grudnia nic już się na Kubie nie załatwi. Tempo pracy zwalniają wszyscy – urzędy, banki i oczywiście sklepy. Tak, na Kubie może być jeszcze wolniej niż zwykle. Do pracy wrócą około 5 stycznia – zależy jak się wpisze w to wszystko weekend. Na pewno jednak nikomu nie będzie spieszyło się do pracy. To przecież socjalizm i praca nie jest tutaj najwyższą wartością ani żadnym priorytetem.

25 grudnia na Kubie

Pierwszym zaskoczeniem w czasie świąt na Kubie były dla mnie prosiaki. Sąsiad Michela, który zajmuje się hodowlą trzody chlewnej zawodowo, ma wtedy intensywny czas. Niemal co chwilę przyjeżdża ktoś odebrać upieczonego już na ruszcie prosiaka. Świniak na specjalnych noszach ląduje albo w bagażniku samochodu, albo jest dumnie wieziony na motocyklu z bocznym wózkiem.

My w pierwsze moje kubańskie święta poszliśmy 25 grudnia na urodziny, które zaczynały się około 14 oprawianiem prosiaka i trwały do późnej nocy. Świętowanie polegało na konsumpcji mięsa i rumu, graniu w domino i długich rozmowach. Dla mnie, semi-wegetarianki, niemałe wyzwanie. Dla Kubańczyków szok – jak można nie jeść mięsa i po co w ogóle to robić?!

Kilka lat później przywykłam już, że od około 20 grudnia w Vinales wszędzie słychać ryczenie świń, które wpisuje się w świąteczne przygotowania. W Polsce karpie, na Kubie prosiaczki. Do picia najlepiej piwo, ale i rumem nikt nie pogardzi.

Religia? Jezus? Niekoniecznie…

Same święta w większości domów nie mają religijnego charakteru. Grudniowy czas to po prostu czas świętowania samego w sobie – trudno się tam dopatrzeć czyichś narodzin. Wszystko bardziej przypomina Święto Dziękczynienia. Sama wigilijna noc nazywana jest na Kubie Noche Buena, co dosłownie znaczy Dobra Noc. Religijna tradycyjna przez 30 lat skutecznie została wyparta, ale ponieważ Kubańczycy kochają się bawić, to traktują ten czas jako okazję do spotkań rodzinnych, wznoszenia toastów czy życzenia sobie powodzenia. Biesiadowanie potrwa na pewno przynajmniej do 2 stycznia, który dla wielu wciąż będzie dniem wolnym po obchodach rocznicy zwycięstwa kubańskiej rewolucji, które to przypadają na 1 stycznia. Święto goni zatem święto, aż się do pracy wracać nie chce. Na szczęście nie trzeba jakoś bardzo się spieszyć…

Świętować, to znaczy być razem

Polubiłam świąteczny luz Kubańczyków. Choć za każdym razem kiedy jestem na Kubie bardzo tęsknię za rodziną w Polsce, to dziś myślę, że jest mi wręcz bliżej do tradycji kubańskiego świętowania, czy też jej braku. Samo słowo „świętowanie” można wytłumaczyć jako czynność, która oznacza, że ktoś „obchodzi święta, nic nie robi, próżnuje”. To właśnie robią Kubańczycy, ale przede wszystkim są ze sobą. Jedyne co zajmuje ich głowę to zdobycie prosiaka. Jeśli pojawią się inne frykasy w sklepach to świetnie, ale jeśli nie, to też będzie OK. A po wspólnej kolacji wszyscy wyjdą na ulicę, by dalej się bawić, tańczyć i próżnować 🙂

Czytaj także: Religia na Kubie, czyli w co wierzą Kubańczycy

Barbara Stawarz-García

1 thought on “Święta na Kubie, czyli muzyka, prosiak i rum”

Skomentuj Adam Anuluj pisanie odpowiedzi