Jak brak internetu kształtuje relacje i życie Kubańczyków

Ostatnia aktualizacja 11 lipca 2020

W kwietniu 2015 roku zapowiedziałam na Facebooku – a gdzież indziej! – że jadę do jednego z niewielu krajów na świecie, w którym nie ma internetu. Nie mogłam się doczekać! 10 dni bez powiadomień i bez smakowania podróży przez pryzmat postów. Tylko jeszcze to jedno zameldowanie z lotniska i w drogę! Jak naprawdę wygląda Kuba odcięta od internetu?

Jeszcze wiosną (2015 rok), w czasie mojego pobytu na Kubie, oficjalne dane mówiły, że dostęp do internetu ma tam 3 proc. ludności, a do szerokopasmowego ok. 1 proc. To drugie takie miejsce na świecie. Niechlubny prym wiedzie Korea Północna.

Przyznaję, że należę do osób, dla których wifi w kawiarni czy hotelu jest oczywistością. Wiem też od znajomej baristki z warszawskiego Lenivca, że pierwsze pytanie jakie zadają ludzie po zajęciu miejsca przy stoliku w tej kawiarni, to pytanie o hasło do wifi. A jeśli zdarzy się awaria routera, to goście czują się jakby nagle byli odcięci od kroplówki i nerwowo pytają gdzie się podział ich internet.

Pocieszam się więc, że nie jestem sama. Coraz częściej marzę jednak o miejscach bez zasięgu, więc Kubę romansującą coraz intensywniej ze Stanami Zjednoczonymi, trzeba było czym prędzej odwiedzić! A jeśli ktoś mówi, że wystarczy pojechać w Bieszczady, to niestety się myli. Zimą, w zasypanej Wetlinie, bez problemu łączyłam się z wifi. Dodawanie postów z wyjazdów też niestety stało się moim przyzwyczajeniem. Tak, czuję się mocno uwikłana w wirtualnej Sieci. I niczym nie odstaję tutaj od normy, mimo że internet to moje narzędzie pracy.

Nowa twarz kubańskiej rewolucji

Pierwszy nocleg m w Hawanie mieliśmy zarezerwowany w zaprzyjaźnionej casa particulares (prywatne domy z pokojami na wynajem prowadzone przez Kubańczyków)… Drogą mailową! – Czyli z tym internetem nie może być tak źle – myślałam sobie. I co? Nie wiem jak wygląda sytuacja w hotelowych kurortach typu Varadero, ale ja internetu na Kubie nie znalazłam przez cały pobyt. Natomiast wszyscy Kubańczycy, których poznaliśmy, chętnie wymieniali się mailami, w dużej mierze posiadali smartfony i doskonale wiedzieli czym jest Facebook. Z kolei na ulicach można było zobaczyć mnóstwo naklejek od TripAdvisor, którymi chwalą się gospodarze casa particulares, ale już dostęp do booking.com mają zablokowany. Ale i to prawdopodobnie wkrótce się zmieni…

Od lipca bowiem, na Kubie ma miejsce internetowa rewolucja, jak na tamte realia. Rzecznik kubańskiego operatora telekomunikacyjnego ETECSA ogłosił, że bezprzewodowy internet będzie dostępny w 35 centrach nadzorowanych przez władze w Hawanie. Ten telekomunikacyjny monopolista utworzył internetowe strefy w salach, kinach, teatrach, na bulwarach i w parkach, m.in. w Hawanie, Matanzas, Santa Clara, Santiago de Cuba czy Pinar del Rio.

Rzecznik z dumą też zapowiedział, że za godzinę korzystania z dostępu do sieci użytkownicy zapłacą dwa dolary (dwa wymienialne peso), a nie cztery i pół jak to było do tej pory. Biorąc pod uwagę średnią zarobków Kubańczyków, która wynosi około 20-30 dolarów miesięcznie, nietrudno sobie wyobrazić, że internet to nadal dobro luksusowe. Wcześniej na Kubie działało 500 sal internetowych, które dostępne były m.in. dla wybranych pracowników państwowych, a dla pozostałej części społeczeństwa ceny były niemalże zaporowe.

Mentalna bariera, ale nie infrastrukturalna

Rozpoczęcie stosunków dyplomatycznych Kuby ze Stanami Zjednoczonymi przyniesie rychłe zmiany w tej latynoskiej, gorącej krainie. Sam fakt, że Kubańczycy od razu mogą przeskoczyć internet, który pamiętamy z modemów mówi za siebie.

Od czterech lat na dnie morza między Wenezuelą i Kubą leży kabel łącznościowy o dużej przepustowości. Kuba go jednak nie wykorzystuje, bo…. nie. Dostęp do internetu jest ściśle kontrolowany przez reżim i na przykład udostępniany właśnie we wspomnianych luksusowych hotelach. Ale to tylko wiem ze słyszenia…

Ta blokada informacyjna kruszy się jednak z każdym dniem. Kubańczycy mają coraz więcej telefonów komórkowych, tabletów i inteligentnych telewizorów i łączą się ze światem poza legalną siecią kablową za pomocą różnych domowych sposobów.

Popularny jest też obieg materiałów na nośnikach pamięci USB. Materiały z muzyką czy filmami latynosi wpinają na przykład do telewizorów plazmowych. Znam również Kubańczyków korzystających z Facebooka, a na Instagramie obserwuję profil Casa de Vinales. Czyli radzą sobie. Prawie codziennie dostaję też maile z Kuby. Ta korespondencja przypomina jednak wyczekane, tradycyjne listy, ale o tym za chwilę.

Czy internet popłynie w latynoskiej krwi?

Kiedy zobaczyłam w mediach dokładnie to zdanie: Ulice Hawany zapełniły się młodymi ludźmi zapatrzonymi w smartfony po tym, jak kubański rząd zwiększył dostępność internetu – zmroziło mnie. Nie żebym żałowała Kubańczykom internetu,  ale w pełni świadomie obserwuję co internet robi z naszymi relacjami i jak pięknym skansenem jest pod tym względem Kuba.

Co mam na myśli? Każdy kto był w latynoamerykańskich krajach, albo doznał tej charakterystycznej dla latynosów żywiołowości, zapewne dobrze wie, o co mi chodzi. Otwartość, uśmiech i radość to cechy charakterystyczne południowców. A Kuba jest skumulowaniem tych wszystkich zalet. Biorąc pod uwagę jeszcze ich ustrój i teoretyczny brak klas w społeczeństwie, to jest pod tym względem naprawdę wyjątkowa. I uważam, że właśnie poprzez swobodny dostęp do internetu ta wyjątkowość może zostać utracona…Jak brak internetu kształtuje relacje i życie Kubańczyków

Głębia i uważność kubańskiej codzienności

Żadna turystka nie przejdzie po kubańskiej ulicy niezauważona. – Linda, guapa (hiszp. piękna) – można usłyszeć. Komplementom nie ma końca. I moim zdaniem nie chodzi tylko o temperament. Wróćmy do tego zdania: młodymi ludźmi zapatrzonymi w smartfony. Jeśli jesteśmy zapatrzeni w smartfony, to jak mamy dostrzec drugiego człowieka obok?! Na lotniskach, w poczekalniach, pociągach, w kawiarniach – wszyscy są podłączeni do internetu. Zapatrzeni w ekran telefonu nie dostrzegamy ludzi dookoła. Nie widzimy ich piękna, wyjątkowości. Nie odnotowujemy nawet ich obecności. Ta ludzka obojętność na siebie nawzajem jest skutkiem ubocznym korzystania z mobilnego internetu.

Jak brak internetu kształtuje relacje i życie Kubańczyków

O kobietach mówi się, że w pewnym wieku stają się dla mężczyzn przeźroczyste, niewidzialne. Ale dziś nie trzeba być kobietą w pewnym wieku. Dziś wszyscy mamy chwile, w których czujemy się jak w czapce niewidce. Co więcej, Kuba nie jest skrzywiona ideałami piękna z kolorowych magazynów spod photoshopa. Z dumnie uniesioną głową może pochwalić się wrażliwością na drugiego człowieka. Tam dostrzega się naturalne, ludzkie piękno. A to znacznie cenniejsze niż piękne karaibskie plaże, które też tam znajdziemy.

Powszechne na Kubie kolejki można zaobserwować każdego dnia. I nikt nie stoi w nich wlepiony w smartfona. Nie przewija tam i z powrotem swojego facebookowego walla, nie dodaje statusu „stoję w kolejce”, nie publikuje na Instagramie zdjęcia kolejki, nie ćwierka na Twitterze „kolejka po mięso, lepiej przyjść później”. No więc wołają te swoje lindaguapa. Wołają, bo zajęci są byciem tu i teraz. Nie w milionie innych miejsc jednocześnie, z milionem osób poza fizycznym zasięgiem.

Pamiętasz co to znaczy tęsknić?

Od 10 lat dzieli mnie i moich rodziców prawie 400 km. Ale „widzimy się” bardzo często i jestem przekonana, że nie tęsknimy za sobą tak samo jak kiedyś. Skype i podglądanie mnie na Facebooku niwelują tę odległość. Podglądając swoich znajomych mamy poczucie poinformowania. Myślimy, że wiemy co u nich słychać. Ciągle gdzieś się nam przewijają, jeśli tylko są aktywni w serwisach społecznościowych. Także związki na odległość mają się znacznie lepiej. Kuba przypomina mi co to znaczy tęsknić.

Nie możesz kogoś podglądać na Facebooku, czy Instagramie i nie jesteś podglądany. Kubańczycy nie będą patrzeć na Ciebie przez pryzmat zasięgu jaki masz w internecie, bo nie mają punktu odniesienia. Nie znają wartości lajka. Ważne są momenty, które się wspólnie przeżyło. Uczucia, emocje i uważność, którą się sobie podarowało. A na Kubie jest to łatwiejsze. Tam obecność człowieka nie konkuruje z całym wirtualnym światem. Uczmy się tego od (jeszcze) nieinternetowej Kuby.

Jak brak internetu kształtuje relacje i życie Kubańczyków

Barbara Stawarz-García

Dodaj komentarz