Podróżowanie a kryzys klimatyczny. Jak być odpowiedzialnym?

Ostatnia aktualizacja 22 lipca 2020

Ziemia błaga o litość. Huragany, trzęsienia ziemi, powodzie, topniejące lodowce… lista zagrożeń jest długa. Jeśli chcemy podziwiać naszą planetę i podróżować, to jest to ostatni dzwonek, by zacząć żyć odpowiedzialnie. Podpowiadamy co robić, by podróżować (i żyć) bardziej odpowiedzialnie.

Podróżowanie a kryzys klimatyczny. Jak być odpowiedzialnym?

Podróże lotnicze generują, według różnych źródeł, około 3-5 procent globalnych emisji gazów cieplarnianych. Łącznie międzynarodowa turystyka odpowiada za 8% globalnych emisji gazów cieplarnianych. Same podróże lotnicze stanowią aż 1/5 emisji związanych z turystyką.

I choć to wydaje się niewielką liczbą w porównaniu z 17 proc., za które odpowiedzialny jest ruch drogowy,  to jednak natężenie ruchu lotniczego wzrasta, a ceny tanich linii lotniczych zachęcają do modnych tzw. #citybreak (kilkudniowych wypadów do europejskich miast).

Trzeba jednak powiedzieć sobie otwarcie – mamy do czynienia nie ze zmianami klimatycznymi, tylko z kryzysem klimatycznym. Trudno spojrzeć prawdzie w oczy, ale każdy kto kocha podróże widzi, że coraz więcej miejsc zmienia swoje oblicze (czy raczej stają się klimatycznie nieobliczalne), a najbardziej cierpią na tym te najpiękniejsze miejsca na Ziemi. Powinniśmy odpowiedzialnie myśleć o naszych podróżach i codziennych nawykach oraz o tym, jaki wpływ mamy osobiście na naszą planetę.

Wstyd z powodu latania samolotem

W takim odpowiedzialnym myśleniu przodują Szwedzi, którzy ukuli termin „flygskam”, który oznacza „wstyd latania”. Szwecja jest rozległa i zamożna, a ekologię ma wpisaną niemalże w swoje DNA. Jakże zdziwili się więc mieszkańcy Skandynawii, kiedy okazało się, że ich emisja dwutlenku węgla związana z działaniem przemysłu lotniczego była pięciokrotnie wyższa od średniej światowej (!). Nie przeszli jednak wobec tego obojętnie i ograniczyli latanie, przede wszystkim rezygnując z krajowych lotów.

Wiemy doskonale, że trudno zrezygnować z latania. Sami latamy samolotami i zabieramy każdego roku setki osób na Kubę – samolotami oczywiście. To jeszcze bardziej mobilizuje do bycia odpowiedzialnym, ale też do edukowania wszystkich, którzy podróżują bliżej lub dalej, by wdrażać ekologiczne nawyki do naszej codzienności.

Zapraszam do rozmowy z Pauliną Górską promotorką ekologicznego stylu życia. Autorką bloga paulinagorska.com.

Hola Cuba: Trudno jest zrezygnować z latania, jeśli mówimy o tak długim dystansie jak podróż na Kubę. Czy powinniśmy mieć z tego powodu wyrzuty sumienia? Szwedzi w końcu mówią o „flygskam”, czyli wstydzie z powodu latania.

Paulina Górska: Świadomy kryzysu klimatycznego człowiek powinien zdawać sobie sprawę z tego, jaki wpływ ma latanie na środowisko. Czy z tego powodu powinien odczuwać poczucie winy? Nie wiem. Ostatnie, co staram się robić, to wytykać komuś loty samolotem. Ostatecznie, w mojej ocenie, bombardujące nas ze wszystkich stron informacje o tym, że zostało nam tak niewiele czasu na poprawę sytuacji klimatycznej, o wycince lasów tropikalnych, braku wody na świecie etc., są już i tak wystarczająco dołujące, że daleka bym była od wytykania czegokolwiek i wywoływania poczucia winy.

Jedyne co można wytykać, to brak świadomości, że latanie nie jest neutralne dla  klimatu, bo dzisiaj to wiedza już w zasadzie powszechna. Coraz więcej ludzi odczuwa lęk, ma poczucie winy związane z własnymi wyborami konsumenckimi czy życiowymi, mówi się wręcz o depresji klimatycznej. A ja wolałabym skupić się nie na konsumentach, ale na przedsiębiorstwach i korporacjach. Uważam, że duża część odpowiedzialności powinna być po stronie linii lotniczych – to one powinny starać się o to, aby w jakiś sposób rekompensować negatywny wpływ na środowisko, inwestować w innowacyjne technologie zmniejszające ten wpływ. To też ich zadanie, nie obciążajmy konsumentów całą odpowiedzialnością!

Ostatecznie twierdzi się, że lotnictwo na świecie jest odpowiedzialne za 5% emisji gazów cieplarnianych (źródło: Carbon Brief). Do tego jednak można dodać inne elementy negatywnego oddziaływania, jak produkcja plastiku na pokładach, bo przecież wszystko jest jednorazowe. Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) oszacowało, że w 2018 r. na pokładach samolotów wygenerowano łącznie 6,1 mln ton odpadów. Do tego dochodzi marnotrawstwo jedzenia. Ta świadomość zresztą zaczyna być tak duża, że coraz więcej linii decyduje się na zmniejszenie negatywnego wpływu – likwiduje plastikowe jednorazowe opakowania na pokładach (Emirates), ale oczekiwałabym tutaj jeszcze więcej. Zrównoważony rozwój to kierunek od krótkiego nie ma odwrotu w kontekście znanym nam danych i tutaj strategie rozwoju linii lotniczych powinny to uwzględniać.

Czy na krótszych dystansach zdecydowanie lepsza jest podróż samochodem? Pociąg zapewne jest na pierwszym miejscu. Gdzie leży ta granica wyboru? Wiele mówi się o rezygnacji z lotów krajowych i o wstydzie latania przynajmniej w tym kontekście.

Pojawiają się pomysły, jak np. w Niemczech, gdzie partia Zielonych chce doprowadzić do 2035 roku do wyłączenia lotów krajowych. Więc być może w bardziej świadomych ekologicznie krajach zadzieje się to przez regulacje. Nawet w Europie jest mnóstwo tras, gdzie podróż komunikacją miejską jest bardziej ekologiczna (krótsza, emituje mniej CO2), aniżeli samolotem (można sprawdzić tutaj). Dla mnie poza różnymi danymi i badaniami, o których warto wiedzieć i być na bieżąco, jest jeszcze temat osobistej sytuacji życiowej. Pytanie, co możesz, a co nie, gdzie są Twoje granice, czy jesteś w stanie zrezygnować z niektórych podróży na rzecz wakacji w Polsce.

Moim zdaniem warto dążyć do ograniczania lotów samolotem generalnie. A na pewno zrezygnowałabym z lotów krajowych na rzecz podróży pociągiem. Jeśli chcesz żyć bardzo ekologicznie, to loty ograniczasz, niektórzy decydują się na całkowitą rezygnację. Sama nie wiem, czy jestem tutaj dobrym przykładem na super ekologiczne życie, bo zdarza mi się podróżować za granicę samolotem, ale na pewno rzadziej, niż kiedyś.

Czy mają sens opłaty za zbilansowanie naszej podróży, tzw. „kredyty węglowe”? Zawsze mam wątpliwości jak zostaną wykorzystane te środki, a niestety domeną Polaków jest brak zaufania w takich kwestiach. Może jednak warto się przekonać do tego?

Projekt „kredytów węglowych” polegający na neutralizacji negatywnego wpływu CO2 jest dobry. Z drugiej strony żyjemy w czasach, kiedy mamy do czynienia z niemałym według mnie oporem części polskiego społeczeństwa wobec samego zaakceptowania faktu kryzysu klimatycznego. Więc, faktycznie  – nie jest łatwo tłumaczyć, po co to wszystko, co nie znaczy, że nie mamy do tej neutralności dążyć.

Myślę, że ciekawy jest pomysł dla tych świadomych konsumentów polegający na tym, że osobiście dbasz o to, aby zneutralizować negatywny wpływ lotu i samodzielnie decydujesz, na jaki „zielony” projekt przeznaczysz pieniądze w ramach dążenia do rekompensaty.  W ostatnich Wysokich Obcasach podróżniczka Maria Hawranek opowiadała, że lata samolotem, ale stara się to właśnie rekompensować. Pisała, że najpierw za pomocą internetowego kalkulatora wylicza, jak emisja CO2 na tej trasie przekłada się na pieniądze, a potem równowartość tej sumy przeznacza na rzecz organizacji zajmującej się zalesianiem.

Ale nie zapominajmy o innych obszarach naszego życia – poruszanie się wszędzie po mieście samochodem, kupowanie tzw. szybkiej mody, namiętne korzystanie z foliówek, picie wody z plastikowych butelek, codzienne jedzenie mięsa – tutaj mamy mnóstwo tematów, gdzie świadome kupowanie i zmiana nawyków, wprowadzenie różnych proekologicznych zmian w życiu, tych mniejszych i większych, będzie miało dobry wpływ i to też powinniśmy robić na co dzień. To jedno. Ale najwięcej zdziałać mogą same linie lotnicze, które muszą starać się, aby minimalizować negatywny wpływ.

Jak powinniśmy myśleć dziś o podróżowaniu, by ocalić Ziemię? W Hola Cuba stawiamy m.in. na wsparcie lokalnych przedsiębiorców, a jeśli mamy pobyt w hotelu, to tylko na kilka dni relaksu.

Najlepiej podróżować lokalnie, korzystać z miejscowych środków komunikacji, ograniczać na miejscu loty samolotem. Korzystać z usług lokalnych przedsiębiorców, wspieramy wówczas lokalną gospodarkę. To dotyczy też jedzenia – street food czy małe restauracje to lepszy wybór, niż sieciówki.

W Europie w większości miejsc jest zdatna woda do picia z kranu. Chociażby weźmy taki Rzym, gdzie co krok są specjalne kraniki ze świetnej jakości darmową wodą pitną – spokojnie zrezygnować można z plastikowych butelek i zamienić je w takich miejscach na bidon. Ja podczas mojej ostatniej podróży samolotem, wzięłam ze sobą bidony dla całej rodziny, wielorazowe sztućce – to są takie proste rzeczy, dzięki którym można zrobić trochę dobrego.

Jeśli chce się kupić pamiątki, to może lepiej trochę więcej zainwestować w lokalne, autentyczne wyroby.

W wielu miejscach turystycznych widać mnóstwo śmieci zostawionych przez turystów. Śmieci pozostawione przez ludzi znajdziemy na najwyższych szczytach świata – to jest bardzo smutne. Sama nie jestem przykładem globtrotterki, która po świecie podróżuje z plecakiem. Generalne ostatnio mało latam, jeżdżę raczej po Polsce, ostatnio weekendy spędzam w przyczepie w lesie.

Co każdy z nas może zrobić, by niwelować skutki podróży samolotem? Choć to pewnie właściwie dotyczy wszystkich ludzi, nie tylko tych latających 🙂 Na swojej stronie masz 100 sposobów na bycie eko, ale powiedz proszę o kilku takich żelaznych zasadach, które KAŻDY absolutnie powinien wprowadzić w swoje życie. Ja na przykład latam samolotem, ale od prawie 5 lat nie jem mięsa, jeśli chodzi o największe zmiany.

Ograniczenie plastiku – do dzisiaj wyprodukowaliśmy od 1950 roku ponad 8 mld ton plastiku. Wychodzi tona na mieszkańca planety. Zastanówmy się, co w swojej codzienności można zrobić, aby ten plastik ograniczyć – przykładem są wielorazowe torebki na zakupy, pakowanie jedzenia na wynos do własnego pojemnika, woda z kranu (warszawska kranówa jest super!) zamiast butelkowanej.

Segregacja śmieci jest must have w domu, a wciąż jednak praktykowana przez niewielką część społeczeństwa. Innym tematem jest marnowanie żywności – warto zrobić rachunek sumienia, ile tego jedzenia się marnuje. Tym, co świat dzisiaj produkuje, można by obdzielić wszystkich obywateli świata, a jednak setki milionów cierpią głód. I produkcja żywności to przecież wykorzystanie zasobów naturalnych. Dalej – jedzenie lokalne, sezonowe.

Ograniczanie mięsa, dzisiaj już zwane fleksitarianizmem, a w ogóle przejście na wegetarianizm czy weganizm jest opcją idealną – produkcja mięsa, w szczególności ta przemysłowa, jest ogromnym obciążeniem dla klimatu.

Wielkim tematem w ekologii jest temat tzw. fast fashion – kupujemy w sieciówkach ciuchy za kilkadziesiąt złotych, tymczasem ktoś na drugim końcu świata dostał za pracę grosze. Już nie mówiąc o kupowaniu dużych ilości ubrań, wyrzucaniu ich po dwóch sezonach. To są znowu zasoby naturalne, które idą „w błoto”. A zasoby dane nam przez planetę na cały rok, wykorzystujemy już w połowie roku  – nazywa się to Długiem Ekologicznym, który z biegiem czasu coraz bardziej się zwiększa. Zdrową alternatywą jest zainteresowanie się circular fashion i kupowanie w drugim obiegu lub u marek produkujących w sposób zrównoważony.

Coraz większym problemem jest overtourism. Z jednej strony wiele miejsc żyje z turystyki, z drugiej, turyści zadeptują coraz więcej miejsc. Jak rozważnie podejść do wyboru destynacji? O czym powinniśmy pamiętać, a może czegoś unikać?

Może unikać takich terminów na wyjazdy, kiedy jest najwięcej turystów? Np. Rzym w lato 🙂 Nie jest przyjemne oglądanie zabytków, gdy stoimy w kilometrowych kolejkach, a oglądamy razem z setkami innych w tym samym momencie. I jaka to ostatecznie musi być mordęga dla lokalsów. Filipińska wyspa Boracay radzi sobie ustawieniem limitów dziennych na liczbę turystów, po tym jak wyspa została praktycznie zadeptana, ale jak to wygląda w praktyce i czy faktycznie działa, to ciężko powiedzieć.

Inne kraje zakazują lub ograniczają wykorzystanie plastiku, niektóre wręcz nie pozwalają na wwożenie na terytorium, np. plastikowych torebek. Wiele wskazuje na to, że mamy dopiero początek overtourismu (np. Barcelonę w 2012 r. odwiedziło ją 27 mln turystów, a w 2016 r. – już 34 mln), więc myślę, że dla wielu miast i krajów stanie się to potężnym wyzwaniem.

Kuba jest z natury ekologiczna. Jeśli mamy tam towary z importu, to na próżno ich szukać wśród jedzenia – pomijam hotele oczywiście. Co możemy robić jako turyści, by nie szkodzić lokalnej ludności swoją obecności, a wręcz przeciwnie, być wsparciem i wartością dodaną?

Korzystać z dobrodziejstw miejsca, do którego przyjechaliśmy, w sposób zrównoważony. Jeść lokalne jedzenie, wspierać lokalne biznesy, korzystać z wycieczek lokalnie, które są etyczne i nie są jedynie jakimś haczykiem na złapanie turysty, a jednocześnie szkodzą, np. zwierzętom, jak chociażby w Tajlandii popularne jeżdżenie na słoniach w pierwszym lepszym “rezerwacie słoni”. To wymaga też od turystów większej świadomości, własnej edukacji, poszperania w internecie przed wyjazdem.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Paulina Górska – promotorka ekologicznego stylu życia. Autorka bloga paulinagorska.com.

Komentuje zagadnienia związane z ekologią, zrównoważonym rozwojem i odpowiedzialnym prowadzeniem biznesu. Prywatnie jest szczęśliwą matką, zawodowo managerką w Wirtualnej Polsce, gdzie rozwija biznes produktów internetowych. W wolnym czasie uprawia jogę i rozwija pasje związane z ekologią. Paulinę warto obserwować na Instagramie: @eko.paulinagorska.

Przydatne linki:

Tutaj możecie wyliczyć szkodliwość swojej podróży i kupić tzw. „kredyty węglowe”. W ten sposób niwelujemy wytworzone przez naz CO2.

Na stronie Carbotax.org można zobaczyć ile mieszkaniec danego kraju powinien płacić ekopodatku (na Polaka przylada 6$ miesięcznie) i można wnieść taką opłatę.

Filmy edukacyjne o kryzysie klimatycznym:

Czytaj także:

 

Barbara Stawarz-García

Dodaj komentarz